Rok 2003. Prezes klubu ""Columbus"" w Świeciu poprosił mnie o przeprowadzenie S/Y Dar Świecia z Civitavecchia (Włochy), gdzie stał jacht z dwoma kolegami klubowymi ojcem i synem Wiesławem i Miczysławem Cackowkim do Gibraltaru. Ja przyjechałem do Civitavecchia własnym autem (wtedy FIAT Siena) z kolegą Wiesławem Milewskim, z którym wcześniej byłem na tym jachcie w kilku rejsach.

Niestety tego roku morze Śródziemne było pełne burz i zrobiliśmy, to co było w tych warunkach możliwe - przeprowadziliśmy ten niemały stalowy jacht do Cartagena w Hiszpanii, a pokładzie były tylko 4 osoby.

Po wypłynięciu z Civitavecchia skutkiem silnej burzy z piorunami musieliśmy wrócić do portu. Po wypłynięciu rankiem następnego dnia z powodu kolejnej silnej ulewnej burzy dopłynęliśmy do włoskiej wyspy Giannutri która okazała się więzieniem...
Nieustanne kolejne burze niweczyły nasze koncepcje opuszczenia wyspy i ostatecznie staliśmy w małym porciku 3 dni. Pozwoliło to nam zaprzyjaźnić się ze strażnikami więzienia do tego stopnia, że mogliśmy korzystać z kantyny i kasyna oficerskiego. - Mieli tam bardzo dobre i tanie piwo. W niedzielę byliśmy świadkami przypłynięcia małego stateczku z rodzinami więźniów i kilku księży.

Po opuszczeniu Giannutri opłynęliśmy od północy Korsykę (zdjęcie poniżej) i dla zatankowania wody zatrzymaliśmy się na Ibizie - już Hiszpania. Zdjecie powyżej - stoją od lewej: Wiesław, Ryszard, Leszek.
Po opuszczenu Ibizy mieliśmy problemy ze śrubami trzymającymi łoże silnika - pękały skutkiem silnej jego wibracji. Problem ten szybko opanowywał Mietek wstawiając nowe.

Ostatecznie wpłynęliśmy do Cartagena w Hiszpanii. Mnie kończył się urlop i był już najwyższy czas opuścić jacht, gdyż powrót do domu nie był łatwy.
Z Leszkiem autobusem cały dzień jechaliśmy do Barcelony, tam wieczorem wsiedliśmy w prom, którym dopłynęliśmy do Genui, a stamtąd pociągiem do Civitavecchia gdzie stało moje auto, którym mieliśmy jeszcze do pokonania 2 tys. km... Miałem poważne obawy czy to zostawione auto na ponad 2 tygodnie jeszcze na parkingu stoi. Stało i powrót do domu okazał się szczęśliwy.

Skład załogi: Leszek Milewski, Wiesław (ojciec) i Mieczysław (syn) Cackowski i ja - Ryszard Szczerban jako kapitan.


"Dar Świecia" w drodze z Civitavecchia we Włoszech do Cartagena w Hiszpanii
Wiesław po lewej, Leszek oparty o maszt i ja przy sterze. Mietek fotograf.